Strona główna » Wyprawy » Szlakiem retrospekcji – motocyklowa wyprawa przez Europę Zachodnią

Szlakiem retrospekcji – motocyklowa wyprawa przez Europę Zachodnią

Pamiętam jak mocno wtedy to przeżywaliśmy – nasza pierwsza samodzielna, 3-tygodniowa wyprawa w Europę na świeżo nabytym, 11-letnim już GSie. Pierwszy raz przy wieży Eiffla w Paryżu, na Lazurowym Wybrzeżu, w nowoczesnym Monako, na alpejskich zakrętach i wreszcie w zielonej Szwajcarii. Pierwsza przygoda z couchsurfingiem w roli surferów. Nasze pierwsze video, niemal video-dziennik z wyprawy, pieczołowicie zmontowany z bardzo średniej jakości filmów z aparatu. A w podróży tyle kolorów, emocji, zachwytów, przyjaźni! Tego nie da się opisać. To po prostu chyba na dobre przekręciło kluczyk w naszych rozdudnionych stacyjkach i napędza nas do dziś.

 

Zresztą, zobaczcie sami :)

 

 

Info o wyprawie:

Przebieg trasy 8 krajów: Polska >  Czechy > Niemcy > Francja > Monako > Francja / Włochy (Alpy) > Francja > Szwajcaria > Austria > Niemcy > Polska
Czas wyprawy 3 tygodnie: 1 – 22 września 2012r.
Długość trasy ok. 5 500 km
Łączny koszt na 2 os. ok. 3 000zł (w tym paliwo)
Noclegi Couchsurfing, campingi, na dziko
Dokumenty Paszport / dowód osobisty, Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego, Ubezpieczenie Motocyklowe Assistance (pomoc drogowa, opcjonalne)

 

Eksportuj jako KML dla Google Earth/Google Maps
Wyprawa do Francji, Monaco i Szwajcarii

ładowanie mapy - proszę czekać...

| km
Wyprawa przez Francję, Monako i Szwajcarię: 51.100335, 16.999775
Galeria zdjęć Wurzburg: 49.791595, 9.953571
Galeria zdjęć Heidelberg: 49.398752, 8.672434
Galeria zdjeć Auxerre: 47.798202, 3.573781
Galeria zdjęć Paryż: 48.856614, 2.352222
Galeria zdjeć Chaine des Puys: 45.736141, 2.941589
Galeria zdjęć Carcassonne: 43.212161, 2.353663
Galeria zdjęć Marsylia: 43.296482, 5.369780
Galeria zdjęć Lazurowe Wybrzeże: 43.281204, 6.745605
Galeria zdjęć Monako: 43.738418, 7.424616
Galeria zdjęć Droga 47 mostów: 46.347876, 6.960697
Galeria zdjęć Jezioro Genewskie: 46.384833, 6.517639
Galeria Zurych: 47.368650, 8.539183
Wiadukt Millau: 44.077227, 3.023901
Gruyères - miasto sera: 46.584744, 7.084081
Czarna plaża Cap de Agde: 43.276372, 3.515496
Przełęcz Col de Tende : 44.126042, 7.567520
Przełęcz Col de Larche: 44.402790, 6.925077
Przełęcz Col du Galibier: 45.053636, 6.406574
Przełęcz Col de Vars: 44.650154, 6.652737

Jak widać na mapie, trasa biegła z Polski przez Czechy i Niemcy do miasteczka Auxerre, w centralnej Francji, i Paryża. Potem z Clermont-Ferrand i doliny wygasłych wulkanów, drogą A75 z najwyższym na świecie mostem Millau w kierunku południowego wybrzeża, do średniowiecznej twierdzy Carcassonne. Stamtąd na wschód, wzdłuż Lazurowego Wybrzeża do Monako, dalej przez Alpy francusko-włoskie do tzw. „francuskiej Wenecji” w górach, czyli miasteczka Annecy. Następnie wzdłuż Jez. Genewskiego do Szwajcarii, a tam bajkową trasą „47 mostów” do alpejskiego miasteczka sera – Gruyères, dalej przez Berno do Zurychu. Do Polski wróciliśmy przez Austrię i Niemcy, zahaczając na noc do Hoff i Starnberg.

Fakty i mity o Europie Zachodniej: Niemcy, Francja, Monako

Często przed podróżą słyszymy zewsząd opinie “ekspertów” co do obranej przez nas trasy. W naszym przypadku na Francję padło z kilku powodów, m.in. dlatego, że w tym kraju akurat jeszcze nie byliśmy, chcieliśmy poznać jego południowo-północne kontrasty „na własnej skórze” i przy okazji odwiedzić mieszkającą tam rodzinę. Poza tym na pierwszą samodzielną moto-wyprawę taki “cywilizowany” kierunek wydał się w sam raz. Dziś możemy się sami ustosunkować do wcześniej otrzymanych opinii i podzielić naszym doświadczeniem. Decyzję o tym czy jest to kierunek dla Was, podejmiecie oczywiście najlepszą sami, zależnie od Waszych upodobań. My nie żałujemy ani jednego dnia tej wyprawy.

Oto więc hasła, które krążyły przed naszym wyjazdem oraz w czasie podróży i jak odzwierciedliły się one w rzeczywistości:

“Po co na zachód? Tam patrzą na Polaków niechętnie, poprzez stereotypy, no i drożyzna, przecież to najdroższe kraje Europy.”

W sumie trudno się zupełnie nie zgodzić, zwłaszcza mając w pamięci ostatnią wyprawę na Bałkany, gdzie odczuwane były zarówno bardziej przychylne ceny, jak i spotkani ludzie. Ale jak zawsze, staramy się nie szufladkować żadnych narodowości. Jeśli jedzie się z pozytywnym nastawieniem, to właśnie łamie się te stereotypy, bo i ludzie też odpowiadają wówczas życzliwością. Stereotypy z kolei nie biorą się też znikąd… Śmiać nam się chciało, że prawie wszyscy nas podejmujący gospodarze, pierwsze co, to u progu zapewniali, że mają w zapasie dużo piwa, wina lub wódki. :-P Aż się chwilami mało “polscy” czuliśmy, bo nam akurat alkohol do szczęścia nie jest potrzebny.

Przy tym warto zaznaczyć, że wspomniane ostrożne nastawienie do Polaków na zachodzie raczej nie dotyczy społeczności *Couchsurfing.org, bo tworzą ją ludzie otwarci na podróżników, zwłaszcza z innych kultur i o to chodzi w całym tym doświadczeniu, aby się poznać, wprowadzić do własnych obyczajów, zawrzeć międzynarodowe przyjaźnie, zawsze patrząc na drugiego człowieka przez szerszy pryzmat. Dlatego sama przygoda z couchsurfingiem była świetna, a pieniądze, zamiast na hotele i restauracje, dziennie pożytkowaliśmy w bardzo minimalnych kwotach na wodę, bagietki, ser i owoce, plus paliwo, rzecz jasna. Do tego zapas puszek z Polski i jazda!

*) Couchsurfing.org to portal, poprzez który ludzie udostępniają turystom swoją kanapę, nieodpłatnie, po prostu w ramach gościny. Potem będąc z kolei w ich kraju, mogą liczyć na to samo, prosząc o nocleg członków społeczności. Couchsurfing to w dosłownym tłumaczeniu „surfowanie na kanapie”. Dlatego osoby, którym udostępniana jest kanapa zwani są surferami (ang. surfer – surfingowiec), a ci co ich goszczą – hostami (ang. host – gospodarz).

“Niemcy zaskoczą Was swoim pięknem.”

Tak właśnie było, gdy wreszcie zjechaliśmy z autostrady. I przez to nawet docieraliśmy do francuskiej granicy o jeden dzień dłużej niż było w planie. Najpierw zaskoczył nas barokowy Würzburg, w którym spotkaliśmy naszych pierwszych hostów. To bawarskie miasto nieco przypominało nam Pragę. Może ze względu na usytuowaną na wzgórzu twierdzę i prowadzący do niej piękny most. Würzburg zapamiętaliśmy jako miasto barwne i słoneczne, miasto plantacji winorośli (bo stamtąd właśnie pochodzi wino frankońskie), pięknych zabytków z różnych epok i wytwornej rezydencji biskupiej z bajkowym ogrodem. Rezydencja ta zresztą wpisana jest do listy światowego dziedzictwa UNESCO i, jako ciekawostka, tam właśnie kręcone były sceny z filmu “Trzej Muszkieterowie” z 2011r.

 Panorama Würzburg, Niemcy

Fontanna w Würzburg

Wurzburg Residence

A potem “miasto nad fosą” Heidelberg, położone w Badenii-Wirtembergii, z najstarszym niemieckim uniwersytetem i górującym nad miastem Heidelberger Schloß, gotycko-renesansowym pałacem.

Heidelberg - miasto nad fosą, Niemcy

Map of the Romantic Road in Germany

 

A pomiędzy takimi perełkami oczywiście bardzo zadbane wioski i miasteczka, pola słoneczników, krowy na zielonej, przystrzyżonej trawce, co chwila wyrastające zamki na pagórkach.

Odnośnie zamków, ciekawym szlakiem dla motocyklistów może być tzw. “Romantyczna Droga” (ang. the Romantic Road), ciągnąca się od Würzburg do Füssen. Wiedzie ona przez historyczne, średniowieczne miasta i twierdze aż do słynnego na całym świecie, bajkowego zamku na skałach, Neuschwanstein, wzniesonego w XIX wieku dla bawarskiego króla Ludwika II Wittelsbacha. Ponoć na nim właśnie wzorował się Disney w swoich bajkach, a sam obiekt również zaistniał na pop-artowym plakacie Andy Warhal’a.  Z pałacu z kolei już blisko w Aply…

 

 

“Północ i południe Francji to dwa oddzielne światy: inny klimat, akcenty, obyczaje, odczuwalna odrębność.”

Tak, ta teoria się w naszym przypadku potwierdziła. Różnice klimatyczne, a wraz z nimi inna flora, fauna i stopień nasłonecznienia są dość oczywiste z racji różnego położenia geograficznego (Francja to jednak spory kraj).

Tak zatem wyglądała północ Francji…

…a tak południe:

Co do odrębności językowej i kulturowej, wynika to z historii i wpływów śródziemnomorskich na południu, a brytyjskich na północy kraju. W południowych obszarach Francji chętnie wprowadza się na stół włoską kuchnię. Ludzie z południa mówią półżartem, że ich akcent jest piękniejszy od północnego, bo jest bardziej melodyjny i czasem dodają, że Paryżanie to buraki, nie uzasadniając tego jednak w żaden konkretny sposób (coś jak polskie awersje do “warszawki”).

“Uczcie się francuskiego, bo we Francji nie dogadacie się po angielsku, oni uznają tylko swój język.”

To jest dość powszechna opinia o Francuzach. Często w kontaktach z Francuzami można odnieść wrażenie, że uznają swój język za najpiękniejszy, kuchnię za najwykwintniejszą, zabytki za najokazalsze i w ogóle co francuskie to najlepsze, więc po co im angielski. Dlatego ta opinia ma swoje podstawy. Szczególnie w małych miasteczkach spotkaliśmy się z postawą typu “albo mówisz do mnie po francusku, albo Ci nie pomogę, nawet nie spróbuję”. W większych miastach natomiast lub miejscach typowo turystycznych tego problemu już nie ma w takim natężeniu. Jednak znajomość przynajmniej paru podstawowych fraz po francusku jest bardzo ważna przy przełamywaniu lodów i pozyskiwaniu przychylności Francuzów. Przynajmniej pokazać, że coś próbujesz w tym kierunku… A uczyć francuskiego też będą Ciebie bardzo chętnie i cierpliwie. Nam zdarzyło się właśnie trafić na gospodarza, który nie mówił ni w ząb po angielsku, ale z wielkim entuzjazmem prowadził z nami żywiołową, kilkugodzinną „dyskusję” we francusko-migowym. Z tego wszystkiego migowy był tak naprawdę jedynym w miarę czytelnym dla nas elementem i zarazem językiem porozumienia z owym Francuzem. Powtarzane wiele razy zdania po francusku chyba miały, w intencji mówcy, w końcu utkwić nam w głowie i nas czegoś nauczyć. Ale dla nas to było bardzo ciężkie, szczególnie poprawna wymowa po francusku. Niektórzy Francuzi z kolei przyznali, że dla nich nauka angielskiego to nie lada orzech do zgryzienia ze względu na kwestie techniczne i „poprawne operowanie w tym celu językiem” – im ciężko jest wykrzesać poprawny akcent. Uważają, że innym narodowościom jest łatwiej, a dodatkowo w ich naturze leży to, że potrafią szybko się do czegoś zrazić. Być może właśnie dlatego w tej “dumnej” Francji jest tak jak jest z tym językiem. ;)

 

Kolacja we Francji - ślimaki zapiekane w sosie czosnkowym“Żabie udka i ślimaki to podstawa w jadłospisie rodowitego Francuza. A na śniadanie oczywiście bagietka lub rogaliki maślane. No i wino do posiłków koniecznie.”

Ok, z tą bagietką i rogalikiem owszem. Wino też się sprawdziło. Natomiast z żabimi udkami już niekoniecznie, nie są wcale jadane masowo w całej Francji. Co więcej, spotkaliśmy rodowitych Francuzów, którzy żaby w życiu nie mieli w ustach lub mieli tylko od święta. Ma to związek z objęciem żab ochroną, co skutkuje ich importem aż z Azji, aby mogły pojawić się we francuskim menu. Podobnie rzecz ma się ze ślimakami, które, uwaga, sprowadza się ponoć obecnie głównie z Polski. Nam się udało zakosztować wszystkich słynnych potraw francuskich dzięki staraniom i talentom kulinarnym goszczącej nas francusko-polskiej rodziny i przyznamy, że tak delikatnego mięsa jak żabie jeszcze nie jedliśmy. A ślimaki w sosie czosnkowym smakowały trochę jak takie dobrze przyrządzone grzybki – jeśli ma się okazje spróbować, to naszym zdaniem warto.

 

“W życiu nie zwiedzicie Paryża w jeden dzień.”

Tego akurat nikt nawet nie musiał nam mówić. Już po samym Londynie czy Barcelonie wiemy, że na słynne stolice to i tydzień nie starcza. Dlatego w przypadku Paryża musieliśmy nastawić się na mocno nielubianą przez nas “objazdówkę”, a raczej „metrówkę”. Mieliśmy łącznie jakieś 8 godzin na najważniejsze zabytki w mieście i konkretnie już wytyczoną trasę od punktu do punktu, aby sprawnie przemieszczać się metrem i zobaczyć kluczowe miejsca. Tak wyglądał nasz plan, całkiem sensowny, bo zaproponowany przez znajomego, który już tam wcześniej był (dzięki Paweł raz jeszcze!):

 Paryż - mapka najważniejszych zabytków do zwiedzenia przy piewszej wizycie

1. Wieża Eiffla i ewentualnie Plac Warszawy po drugiej stronie rzeki

2. Sacre Coeur (widok na miasto), niedaleko jest Moulin Rouge

3. Łuk Triumfalny

4. Luwr

5. Centrum Pompidou

6. Notre Dame

7. Dzielnica żydowska (wąskie uliczki i dużo knajpek)

Jeśli będziecie w podobnej sytuacji, powyższa mapka może okazać się Wam również pomocna.

Widok na Paryż z Bazyliki Sacre Coeur

 

“Chaîne des Puys w samym sercu Francji to łańcuch wygasłych wulkanów – niezwykły, a przy tym nieoblegany tak turystycznie region Francji, warto zobaczyć.”

Szczególnie na motocyklu warto. Trasy są wygodne, chwilami nieźle kręte i przede wszystkim widokowe. Tam się wreszcie zaczęły ciekawe krajobrazy. Widać to na filmie (od 12min.).

Dla poszukiwaczy nowych smaków dodam, że będąc tam warto zamówić lokalny przysmak La Truffade.

 

“Jeśli jechać szybko z północy na południe Francji to tylko autostradą A75, z Wiaduktem Millau po drodze.”

Zdecydowanie tak. My generalnie zawsze staramy się omijać autostrady w trasie. Wyjątek stanowią tylko sytuacje, gdy naprawdę bardzo się śpieszymy, a tym razem Most Millau we Francji - najwyższy wiadukt na świecie (zdjęcie z fosterandpartners.com)właśnie tak było, aby zdążyć na zapowiedzianą wizytę w okolicach twierdzy Carcassonne. Śmiało możemy stwierdzić, że autostrada A75 jest najpiękniejszą autostradą jaką do tej pory jechaliśmy, a do tego bezpłatną (opłata tylko przy wjeździe na most). Prowadzi ona właśnie z Clermont Ferrand na południe. Droga wiedzie cały czas przez skaliste kotliny i zielone pagórki, na których w oddali malują się zabytkowe twierdze. Po drodze niemal każde miasteczko zaprasza jakąś atrakcją turystyczną – zamkiem, rezerwatem, pomnikiem przyrody. Wiadukt Millau z kolei jest nie ladą atrakcją. Jest to najwyższa tego typu konstrukcja na świecie, w której wysokość pojedynczego słupa przekracza wysokość wieży Eiffla (342m). Poza sezonem koszt wjazdu na wiadukt to ok. 6 euro. I tutaj dobra rada dla tych, którzy się tam znajdą i chcą uwiecznić niezwykły widok z tego niebotycznego szlaku  – koniecznie zjedźcie na pierwszy zjazd przy wjeździe na most. Łatwo go przegapić i wtedy ponoć już „po ptokach”, bo nie ma więcej okazji, aby stanąć. Taką radę dali nam Francuzi, ale my z niej akurat nie skorzystaliśmy, bo postanowiliśmy pojechać równie malowniczą, bezpłatną trasą wokół mostu. I tam też łatwo się rozpędzić i ominąć kilka świetnych spotów na niesamowite zdjęcia. Wiem, o czym mówię, bo do dziś nie mogę przeboleć naszego pośpiechu tamtego dnia i widoków jedynie „muśniętych” spojrzeniem.

 

“Lawendowe pola we Francji to widok, dla którego warto tam jechać.”

lawenda-francja-lifewelove

Zapewne, ale w tym celu warto też wybrać odpowiednią porę. Lawenda kwitnie od początku lipca, czasem już od drugiej poły czerwca, do końca sierpnia. My byliśmy na początku września, więc załapaliśmy się na zbiory lawendy z domowych rabat do ozdobnych suszonek. Ozdobnych i praktycznych zarazem, z racji niezwykle intensywnego zapachu, który nie tylko odświeża szafy, ale też odstrasza nieproszone owady.

Jeśli jednak chcecie swoją wizytę we Francji ubarwić o bajeczne, fioletowo-błękitne pejzaże, przyjedźcie do Prowansji przed połową września, zanim kwiaty zostanę wycięte z pól.

“Nie jedźcie do Marsylii. To najbardziej niebezpieczne miasto we Francji, mafie i narkotyki, omijajcie szerokim łukiem.”

Powiem Wam, że po iluś takich komentarzach naprawdę zaczęliśmy brać to do serca. Ale życie, o ironio, samo wytyczyło nam trasę. I to taką, w której właśnie w Marsylii mieliśmy zostać aż na 2 noce. I zupełnie tego nie żałujemy, bo Marsylia jest piękna, ciekawa i jeśli nie włóczysz się w nocy po ubogich dzielnicach, to w naszym odczuciu – zupełnie niegroźna. Marsylczyk, poważany architekt, u którego nocowaliśmy, słysząc nasze obawy co do swojego miasta zaczął śmiać się, dodając: “Marsylia nie jest groźna w ogóle, może kiedyś bywała, ale my sami chętnie podtrzymujemy tę legendę, bo cenimy sobie spokój i fale turystów nie są nam tu potrzebne”. Marsylię wyjątkowo dobrze wspominamy może też dlatego, bo tam wreszcie zsiedliśmy na nieco dłużej z motocykla, przywdzialiśmy lekkie odzienie i w pełni wakacyjnym tonie wypoczęliśmy. Plaża, spacer wąskimi uliczkami i do bazyliki Notre-Dame na wzgórzu La Garde, rejs statkiem przy niesamowitych Calanques (to takie klimatyczne śródziemnomorskie fiordy) – te chwile pięknie wspominamy.  A potem… było z każdym kilometrem jeszcze piękniej.

“Saint Tropez? Nie nastawiajcie się, bo zaliczycie zawód – mała pipidówa i kilometrowe korki, bo nikt nie popuści Saint Tropez, spodziewając się szału i promenady gwiazd.”

Chyba samo sedno. Zobaczcie zresztą na filmie. Nie mówię, że tam jest brzydko. Zresztą chyba nie ma nieładnych miejsc wzdłuż Lazurowego Wybrzeża. Niewątpliwie jednak w słynnym Saint Tropez jest bardziej kameralnie i skromniej niż zwykle sobie to turyści wyobrażają. Ma się wrażenie, że są piękniejsze miejsca Lazurowego Wybrzeża i San Tropez jest zdecydowanie przereklamowane.

“Znalezienie hosta z couchsurfingu na południu Francji graniczy z cudem.

Niestety to jest prawda. Południowe, zwłaszcza te bogate dzielnice Francji, są oblegane przez turystów i mieszkający tam couchsurferzy dostają ponoć setki zapytań miesięcznie. Trzeba mieć farta lub szukać w jakichś mniej popularnych mieścinach lub po prostu od razu nastawić się na camping. Nam udało się znaleźć camping za ok. 20 euro od osoby za noc w nieco mniej komercyjnej miejscowości Antibes nad morzem i to była chyba najtańsza możliwa tam opcja.

“Monako jest piękne… żeby przez nie przejechać.”

Szczególnie jeśli nie jeździsz super furą i portfel Ci w szwach od kasy nie pęka. Bo to miasto-kraj bogaczy, nie ma co ukrywać. Piękne, nowoczesne i glamour. Ale te widoki…

Jadąc motocyklem z Francji i Monako w Alpy

Motocyklowa wyprawa do Francji

Zobacz pełną galerię zdjęć z Monako

“Route des Grandes Alpes to jedna z najpiękniejszych tras motocyklowych w Europie – nie możecie przegapić.”

Jak już pisałam, wyprawa do Francji to był nasz pierwszy większy moto-tour i to co podarowały nam wtedy Alpy przerosło nasze oczekiwania. Jeśli jechać motocyklem do Francji, Szwajcarii czy Włoch to obowiązkowo przez Alpy. Wspomniana trasa zasługuje zdecydowanie na więcej uwagi na tym blogu, dlatego poświęciliśmy jej osobny post w sekcji “Trasy motocyklowe”, polecamy.

“Odwiedźcie górskie miasteczko Annecy, tzw. “francuską Wenecję”, bo rzeczywiście jest urocze.”

Jest urocze, żałujemy, że mieliśmy na nie tak mało czasu. A dlaczego zwane jest “francuską Wenecją”? Zdjęcia chyba wyjaśnią. :)

A dalej była Szwajcaria… Do tego kraju zawsze chciałam kiedyś trafić. Będąc w Zurychu naszła nas nawet ochota, aby się tam przeprowadzić. Dlaczego? O tym w kolejnym poście w przyszłości. Tymczasem ciekawi nas czy macie podobne przemyślenia jeśli chodzi o Francję, jeśli również mieliście okazję tam zagościć. Może Wam udało się zobaczyć kwitnące pola lawendy? Rekomendujecie jakieś szczególnie urokliwe miejsca?

PRZYJACIEL LIFEWELOVE?

Możesz otrzymać e-mail z autorską dawką inspiracji, zero reklam

newsletter icon

 
Share
  • 2
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  

6 Responses

  1. Rubin
    | Odpowiedz

    No taka podróż świetna sprawa! My kilka lat temu też mieliśmy tę przyjemność objechać Lazurowe, ale samochodem. Pora sierpniowa, też z nadzieją nasycania się lawendowymi widokami. Już wtedy wiedzieliśmy, że warto jechać w region Vaucluse, aby podziwiać pocztówkowe wręcz pejzaże wokół opactwa Senque. Polecamy! A wokół San Tropez oczywiście były takie korki, że żałowaliśmy, że w ogóle tamtędy jechaliśmy. Alpy jeszcze przed nami. Może też już na 2 kółkach… Dzięki za relacje z tras, czekamy na kolejne! :)

    • Liwia
      |

      Dzięki Rubin za wskazówkę, jeśli będziemy mieć okazję, na pewno chętnie zapuścimy się we wspomniane rejony. Życzymy, aby podróż przez Alpy zachwyciła Was co najmniej tak bardzo jak nas i żeby definitywnie była już na 2 kółkach! ;)

  2. JarekW
    | Odpowiedz

    Zwiedziliście sporo w te 3 tygodnie i to na dość niskim budżecie. Ile mniej więcej wynosił Wasz budżet dzienny na tym wyjeździe?

    • Liwia
      |

      Cześć Jarek. Fakt, mimo że to jedne z najdroższych krajów Europy, udało nam się naprawdę niedrogo przeżyć tam aż 3 tygodnie pełne wrażeń. Obliczyliśmy, że łącznie wydaliśmy około 3 tys. zł, czyli jakieś 143zł/dzień (34 euro) za 2 os. na jedzenie, paliwo, nieliczne dodatkowe wydatki (2x miejsce campingowe, bilety metro w Paryżu, 1x restauracja). W tym większość szła jednak na paliwo. Nie ponieśliśmy prawie żadnych kosztów noclegowych, gdyż korzystaliśmy z Couchsurfing.org.

  3. Rumcajsa Synowie
    | Odpowiedz

    Lawendowe miejsce we Francji? Oczywiście słynne opactwo Abbaye Notre-Dame de Sénanque. Tyle lawendy, ze defibrylator jest udostępniony turystom. :D

    • Liwia
      |

      Hehe, zgadza się, miejsce pocztówkowe i o defibrylatorze do uspokojenia rozdudnionego z wrażenia serca też gdzieś faktycznie czytałam :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *