Minął już rok od czasu, gdy wypełnialiśmy wniosek o wizę do USA, czyli w styczniu 2016 r.. Oprócz zapewnienia w nim amerykańskich władz, że nie mamy zamiaru w ich kraju budować bomb i handlować narkotykami lub ludźmi, istotny był fakt, że nie mamy tu żadnych krewnych. Właściwie nikogo nie znaliśmy za Atlantykiem, więc przecząca odpowiedź udzielona w okienku ambasady w Warszawie była w stu procentach prawdziwa. Dziś, po ponad pięciu miesiącach motocyklowej włóczęgi przez ten ogromny kraj, czujemy jakby żaden z przejechanych stanów nie był nam zupełnie obcy i w każdym jest jakiś dom, który będzie miał dla nas zawsze otwarte drzwi, a jego mieszkańcy są nam życzliwi i bliscy niemal jak rodzina.
„MiędzykontyMentalna Podróż Motocyklem przez Amerykę” – taki nadaliśmy tytuł naszej wyprawie, mając nadzieję, że poza słynnymi cudami przyrody zza Atlantyku, nasza ścieżka przetnie się z ciekawymi ludźmi, otwartymi na podzielenie się swoją kulturą i historią. To czego do tej pory doświadczyliśmy w tej podróży przez Amerykę Północną przerosło nasze najśmielsze oczekiwania! Mieliśmy szczęście trafiać pod skrzydła niesamowicie serdecznych ludzi i nawiązać przyjaźnie, które z pewnością będą trwały przez lata. Zabrana przez nas „Księga Podróży” niemal każdego dnia wzbogacana jest o wpisy niezwykłych ludzi, którzy otwierają przed nami swoje drzwi i zapraszają, chcą wesprzeć jak tylko potrafią i stać częścią tej wielkiej przygody. I często te okazane nam przyjazne gesty wzruszają bardziej niż najpiękniejsze widoki.
Sąsiedzi na kampingach częstują świeżą kawą i herbatą, spaghetti lub marshmallows (tą najsłodszą na świecie pianką do pieczenia nad ogniskiem). Niektórzy zgarniają nas do siebie wręcz z drogi, oferując gorący posiłek, prysznic i wygodne łóżko lub stawiają obiad w restauracji. Chcą wesprzeć nas w spełnianym przez nas marzeniu i zarazem podjętym wyzwaniu. Z niektórymi zaprzyjaźniamy się tak bardzo, że przyłączają się na wspólne podróżowanie lub goszczą nas u siebie dłużej, traktując niczym część rodziny i pomagając w każdej sprawie. Wówczas my mamy okazję opowiedzieć nieco o Polsce, naszej historii, pokazać zdjęcia i pocztówki, zapoznać z polską kuchnią. Wykorzystujemy też ten czas, aby nadrobić nieco internetowych zaległości, podreperować lub wykurować co trzeba. Jest to dla nas ogromne wsparcie, bo po iluś noclegach w namiocie (nie bierzemy nigdy pokoi) i kolejnej porcji jedzenia z puszki, często bez dostępu do ciepłej wody, takie chwilowe powroty do tzw. strefy komfortu pozwalają na nowo naładować akumulatory.
Przygotowany przez nas motocykl BMW F650 GS Dakar sprawuje się świetnie, z niczym nas nie zawiódł. Na bezdrożach Utah jednak nie obeszło się bez złapania gumy. Wówczas lokalna społeczność motocyklowa wspólnymi siłami wsparła nas w potrzebie. Dzwonili jeden do drugiego, aby ostatecznie motocyklista, który mieszkał w pobliżu przyjechał z pick-upem i dowiózł do oddalonego około półtora godziny drogi utalentowanego mechanika Freda z „Arrowhead” w Moab. Fred z kolei, po otrzymaniu od nas zapłaty, pomachał tym samym plikiem banknotów i zawołał: „No to teraz mam Wam za co postawić obiad!”.
Gdy z kolei naszym wyluzowanym tempem dobiliśmy prawie 20 000 km na liczniku, przyszła pora na wymianę paru części w motocyklu: opon, łańcucha, zębatek i klocków hamulcowych. Nie mały wydatek przy naszym skromnym budżecie. Jakie było miłe zaskoczenie, gdy poznani w trasie motocykliści skrzyknęli się ze sobą i jednego dnia dostaliśmy sms-y typu: „Wasza opona jest w drodze, Wesołych Świąt!” i tak z każdą częścią. Z kolei inny biker, widząc na naszej interaktywnej mapie IKOL, że jesteśmy w pobliżu, zaprosił do siebie i zaoferował pomoc z instalacją tych części, podczas gdy jego Żona powitała pysznym obiadem i sokiem ze świeżo wyciśniętych pomarańczy z ogrodu. Nabyta podczas spotkania wiedza i doświadczenie z wymianą opony przydała się już niebawem, podczas kilkudniowej eskapady do Meksyku. Wówczas to Joki zakasał rękawy, aby pomóc motocykliście, który złapał gumę, gdzieś po środku niczego. Wspólnymi siłami zmienili oponę i dętkę. Joki zrobił się fachura w temacie, byłam dumna! ;) Obecnie przebywamy w Santa Cruz, przygotowując się do kolejnego etapu podróży, a mieszkamy u motocyklisty Ives’a, z pochodzenia Francuza, poznanego podczas wojaży w Dolinie Śmierci, niesamowicie otwarty i serdeczny człowiek.
I takich gestów i sytuacji moglibyśmy mnożyć! Dodatkowo, co jest niezwykłe, nasze ścieżki przecinają się wielokrotnie podczas tej wyprawy, nawet z osobami poznanymi w zupełnie innej częsci tego ogromnego kraju! Znacie to uczucie, gdy coś wydaje się nam przeznaczone, że po prostu tak miało być?
W podróży percepcja się wyostrza, uwrażliwia, otwieramy się bardziej na wszystko wokół. Nie ma już „obcych” w tramwaju i w parku, bo to my czujemy się przybyszami w nowe miejsce i przekraczamy każdy próg z szerokim uśmiechem. Takie uniwersalne powitanie, sposób by powiedzieć grzecznie „Dzień dobry, cieszę się, że mogę zobaczyć Twój kraj!”. Może to właśnie sprawia, że uśmiechy do nas wracają, że podchodzą Ci, którzy odczytują nasze pozytywne nastawienie i cieszą się z tej wizyty. Poza tym motocykl enduro, zapchany „po brzegi”, z jakąś dziwną obcą rejestracją, a na nim dwójka i to jakichś (na oko) młodziaków! To nieco odbiega od normy, wiele osób chce to zbadać bliżej, skomentować i często uścisnąć dłoń.
I cieszy nas bardzo, że zwykle spotykamy się z aprobatą i komentarzem: „Wy dwoje wiecie jak żyć!”, „Jakbym mógł cofnąć czas zrobiłbym w Waszym wieku to samo”, „Cieszcie się tą przygodą ile możecie, to czego doznacie nikt Wam nie odbierze!”, „Bądźcie bezpieczni, trzymam kciuki i w razie problemów tu jest na mnie namiar”.
Motocyklowi bracia na szlaku
Nie da się ukryć, że wspólne pasje zbliżają szczególnie. W naszym przypadku znamienita większość goszczących nas osób to motocykliści. Przyczyniła się do tego na pewno też mapa forum Advrider.com, w której oznaczeni są bikersi oferujący miejsce namiotowe lub pokój dla „braci na szlaku” szukających schronienia przez noc, bezpiecznego garażu, dostępu do narzędzi.
Link do mapy motocyklistów oferujących pomoc
Dla nas okazała się być nieocenioną pomocą i okazją do nawiązania nowych przyjaźni. W ten sposób na całym świecie można liczyć na wsparcie w motocyklowej rodzinie.
Zachęcamy, aby przyłączyć się do inicjatywy, okazać wsparcie innym motocyklistom i tym samym zapełnić ikonkami moto-przyjaciół mapę całej Polski! Po tym co otrzymaliśmy w tej podróży wiemy, że będzie to jedna z pierwszych rzeczy jakie zrobimy, gdy w końcu gdzieś zaparkujemy na dłużej ;)
Dziękujemy wszystkim nowym przyjaciołom i cieszymy się, że są częścią naszej życiowej przygody i spełnień marzeń! Do zobaczenia na szlaku, być może jeszcze w USA, w Ameryce Środkowej, Południowej lub za kilka lat w Polsce, tak jak wiele spotkanych osób zapowiada!
6
dookolaglobu.pl
WOW super się czyta o takich akcentach! Podróż ma to coś w sobie co otwiera na podróżnika innych ludzi. Ciekawe, że jak jesteśmy już u siebie to to się zmienia i procent pozytywnych wojowników na około maleje… ;)
PS. To taka mała notka dla twierdzących, że wszędzie poza „domem” jest niebezpiecznie. Jak widać więcej pomocy i serca od nieznajomych można uświadczyć właśnie poza swoim miejscem.
Liwia
No właśnie, mam nadzieję, że ta dobra emanacja od ludzi będzie nadal obecna w „strasznie niebezpiecznym Meksyku” i tam dalej na południe ;)
dookolaglobu.pl
PS2. Fajnie napisany post ;) Lewa!
Diana Milewska
Czytałam z radością w sercu – dudniło niczym radośnie pędzący motocykl. Liwia, napisałaś to przepięknie i o przepięknych relacjach, gdzieś tam w dalekim świecie. I wiesz…, to sprawia, że odległość jakby przestaje istnieć… Życzliwość jaka Was spotyka, daje piękny obraz świata i ludzi, uświadamia łączącą wszystkich więź, otwiera nas na innych. :)
Liwia
Zwykle wychodzi na to, że jednak wszystkich nas więcej łączy niż dzieli :)
AiJ
Piszcie kiedy możecie. Tu się Was czyta :)
Serdecznie z Polski.
Liwia
Dzięki za motywację! Właśnie myślimy nad lekką zmianą stylu podróżowania, aby lepiej podołać jako cyfrowi nomadzi ;)
Ryan
A do Brazylii się wybierzecie? ;)
Bookworm
Wspaniały temat, trudno się oderwać od tego co piszecie, uśmiech nie znika z twarzy :)